Instytut Immunoterapii, Nowotworów i Chorób Przewlekłych

favicon drukuj
6 marzec 2025

Oświadczenie dr n. med. Norberta Szalusia

Drodzy Państwo, Kochani (pozwolę sobie użyć tego sformułowania mając zaszczyt towarzyszyć Państwu w drodze po zdrowie)
Słowa, które piszę, nie przychodzą mi łatwo, jednak z poczucia odpowiedzialności czuję się zobowiązany poinformować Państwa o decyzji Naczelnego Sądu Lekarskiego, który zawiesił moje prawo wykonywania zawodu na najbliższy rok. Zapewne wiecie Państwo (z innych przykładów), jak działają te sądy. Nie będę wnikał w merytorykę sprawy, ponieważ w przypadku tego sądu nie ma to najmniejszego znaczenia. Zostałem skazany na podstawie stanowiska ekspertów Naczelnej Izby Lekarskiej. To również niezwykle interesujący raport, dlatego sukcesywnie będę przedstawiał Państwu, jak został on sporządzony pod z góry założoną tezę – manipulując wynikami badań – by wykazać, że wszystkie terapie Norberta Szalusia są bezwartościowe i potencjalnie szkodliwe (podkreślam – potencjalnie bo nie wskazano jakiegokolwiek dowodu na ich szkodliwość).
Najkrócej mówiąc, wyrok ten jest formalnie wadliwy, ponieważ pozbawiono mnie elementarnego prawa, jakim jest prawo do obrony. Postępowanie przed lekarskim sądem "koleżeńskim" bardziej przypominało sąd kapturowy – nie wiedzieć czemu i bez uzasadnienia wyłączono jawność procesu, wyproszono z sali zainteresowanych sprawą pacjentów i członków rodzin.
Odrzucono również dowody, które mogłyby naświetlić, w jaki sposób pomagam pacjentom. Co najbardziej zaskakujące – być może jestem pierwszą osobą w historii nowoczesnej Polski, której uniemożliwiono udział w postępowaniu jednemu z obrońców, mimo że sąd "koleżeński" I instancji (Wojskowy Sąd Lekarski) nigdy nie doręczył orzeczenia drugiemu obrońcy, przez co uniemożliwił mu wniesienie odwołania.
Jeszcze raz to podkreślę, bo to istotne – sąd koleżeński I instancji (Wojskowy Sąd Lekarski) nigdy nie doręczył orzeczenia jednemu z moich obrońców, mimo że był do tego zobowiązany. To naruszenie miało być ocenione przez Naczelny Sąd Lekarski. Jednak tak się nie stało. Naczelny Sąd Lekarski, bez jakiegokolwiek uzasadnienia, postanowił inaczej i zmienił karę nagany (taką bowiem karę orzeczono w I instancji) na roczne zawieszenie (dla Państwa informacji – sprawa toczyła się tak długo, że przedawnienie miało nastąpić na początku marca br.).
Sąd zdecydował również o wyłączeniu jawności postępowania, nie podejmując nawet trudu uzasadnienia tej decyzji, a zgromadzone na sali osoby (pacjenci, rodzina, poseł na Sejm RP) zostały wyproszone. Z sali rozpraw usunięto także jednego z moich obrońców – mimo okazania dokumentu tożsamości i podania numeru wpisu na listę radców prawnych. Powodem miało być to, że nie miał przy sobie legitymacji radcowskiej, choć jej okazanie nie jest wymagane. Nawet pokazanie dokumentu na ekranie laptopa nie zmieniło decyzji składu orzekającego. Sprzeciw obrońcy wskazujący na bezprawność tego działania – na rażące naruszenie prawa do obrony – został skwitowany przez jednego z członków składu orzekającego słowami "być może" (cytat dosłowny).
Kolejna istotna kwestia – sporządzenie protokołu. Powinien on być dostępny dla mnie i moich obrońców niezwłocznie po zakończeniu rozprawy. Jednak nam go odmówiono, a wielokrotne prośby były odrzucane. Okazało się, że dokument sporządzony w trakcie rozprawy to jedynie "brudnopis protokołu", a ani on, ani właściwy protokół do dziś nie zostały nam udostępnione.
Samo postępowanie przed NSL przeprowadzono w niespotykanym, ekspresowym tempie, siłowo i przy złamaniu zasad, które przysługują każdemu, kto staje przed obliczem sprawiedliwości. Wszystko po to, by nie pomagać ciężko chorym i nie stosować metod komplementarnych wspierających leczenie onkologiczne (np. dożylnej witaminy C czy kurkuminy). Co ciekawe, uznano je za szkodliwe i bezwartościowe, nie przedstawiając żadnego dowodu na ich szkodliwość.
Co może być szkodliwego w tym, że pacjent, stosując metody wspomagające, lepiej znosi klasyczne leczenie, rzadziej korzysta ze zwolnień lekarskich, aktywnie uczestniczy w życiu rodzinnym i społecznym, a jego bliscy nie muszą mierzyć się z dodatkowym obciążeniem? Czy jakość życia w chorobie podkreślana chociażby na konferencjach organizowanych przez American Society of Clinical Oncology (ASCO) jest tematem wykluczonym w Polsce? ASCO przykłada dużą wagę do tego aspektu, uznając, że jakość życia jest kluczowym elementem opieki nad chorymi na nowotwory.
Jak zapewne Państwo wiedzą (choćby z moich postów na FB), te metody są stosowane w wielu krajach na świecie – np. w Niemczech – a tamtejsi lekarze nie są pozbawiani prawa wykonywania zawodu. Może nie budzi to tam powszechnego entuzjazmu, ale pacjent i jego prawo wyboru są najważniejsze. Dla przykładu – w Japonii istnieje ponad 100 klinik, w których oficjalnie podaje się dożylnie duże dawki witaminy C.
Całkowicie ignorowany jest również głos pacjentów. Krótko mówiąc – chory się nie liczy. To smutne, ale prawdziwe. Tymczasem opinie powołanych biegłych – choć słowo "opinie" jest tu nadużyciem, bo zazwyczaj są to kilkunastozdaniowe wypowiedzi pozbawione jakiejkolwiek merytorycznej argumentacji – są bezkrytycznie przyjmowane, mimo że bywają wzajemnie sprzeczne i opierają się na wiedzy sprzed 5, a czasem nawet 50 lat . W wielu przypadkach "głębokie przekonanie" (cytat za Naczelnym Rzecznikiem Odpowiedzialności Zawodowej) zastępuje dowody. W sądach powszechnych taka sytuacja jest nie do pomyślenia, ale w tych "koleżeńskich" – jak widać, możliwa.
Orzeczenie Naczelnego Sądu Lekarskiego zostanie przez nas zaskarżone. Do prokuratury trafi zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na przekroczeniu uprawnień przez członków składu orzekającego. Zawiadomienie o złamaniu konstytucyjnego prawa do obrony przekazano również Rzecznikowi Praw Obywatelskich.
Nie wiem, co napisać Państwu na koniec. My, pojedynczy lekarze, nigdy się nie obronimy. Bez Państwa wsparcia kolejni lekarze będą skazywani, a Państwo będą zmuszeni szukać takich terapii poza granicami Polski, np. w Niemczech.
Nieformalnie poinformowano mnie również, że jeśli wrócę do tego, co robiłem, zostanę całkowicie pozbawiony prawa wykonywania zawodu. A jeśli w trakcie zawieszenia będę "leczył" (celowy cudzysłów ze strony rzecznika NIL), zostanie na mnie złożone zawiadomienie do prokuratury. Również TVN i pan Fuja ponownie zainteresował się moją osobą.
Ja, moja rodzina i cały personel z całego serca dziękujemy za wszystkie słowa wsparcia. Są one dla nas niezmiernie ważne i dają siłę do walki o Państwa prawo wyboru terapii.
Kiedy wrócę? Nie wiem. Na ten moment wszystkie konsultacje są odwołane, a cała klinika zawiesza działalność – i piszę to z ogromnym smutkiem.
O każdym z Państwa myślę bardzo ciepło, życząc ogromu zdrowia.
Pozostaje mi napisać do zobaczenia.
Norbert Szaluś
< powrót do poprzedniej strony